W niedzielę 1 października nasza Rodzinka podbijała biegową mapę Polski. Ja wystartowałam w Osobowickiej Ósemce (Wrocław), a Rafał w Silesia Maraton (Katowice).
Przyszedł czas na podsumowanie mojego biegu. "Osobowicka Ósemka" odbyła się już po raz jedenasty. Wydarzenie połączone z osiedlowym piknikiem można zaliczyć do tych kameralnych. Duża zaletą imprezy był brak opłaty startowej. My uczestnicy mieliśmy do pokonania dwie czterokilometrowe okrążenia, które łącznie dawały dystans 8 km. Teraz czas na wytłumaczenie tytułu artykułu.
Przed biegiem: problemy żołądkowe, rozpoznanie konkurencji
1 km: przepychanie, zajęcie swojej pozycji i powtórzony błąd z zeszłego tygodnia - za szybko zaczęłam.
2-3 km: objęłam prowadzenie wśród kobiet. Nadal za szybkie tempo. GPS w zegarku zaczął się gubić i nie kontrolowałam już założonego tempa chwilowego.
4 km: łyk wody, doping kibiców i... rywalka na plecach
5 km: tempo spada, zaczynam się odwracać, bo konkurentka jest coraz bliżej mnie
6 km: delikatny podbieg i mija mnie rywalka
7-8 km: przeciwniczka cały czas utrzymuje pięćdziesięciometrową przewagę. W głowie pogodziłam się z drugim miejscem. Na chwilę miałam wrażenie, że jeszcze dam radę ją dogonić. Ale nogi odmawiają posłuszeństwa.
Meta: wpadam na nią z dziesięciosekundową stratą oraz poczuciem zadowolenia, które zmienia się w sportowa złość.
Im dłużej myślę o tym starcie tym bardziej jestem niezadowolona z miejsca i czasu. Po przeliczeniu tempa na kilometr dochodzę do wniosku, że pobiegłam słabo. Cieszyć się mogę tylko z nowych medali w kolekcji. Wnioski wyciągnięte, wiec nie pozostaje mi nic innego jak brać się do ciężkiej pracy
Z pozdrowieniami i słodko-gorzkim uśmiechem,
Asia
fot. Wojciech Murmyło
Ale podium jest, więc super. Nie ma co narzekać kolejne doświadczenie. Będzie co wspominać :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń