Okej to tylko skrót myślowy. Wiadoma rzecz, że z
treningów nie zrezygnujemy. Za to nadszedł już czas, żeby
skonsumować swoje przygotowania do zawodów. Przekonać się, czy
wysiłek włożony w przygotowania przyniesie oczekiwane rezultaty. A
i dreszcz emocji związany ze startem też jest ważny w codziennym
życiu. Rywalizacja, walka ze swoimi słabościami, umiejętność
słuchania swojego organizmu – to są nasze najważniejsze cechy,
które możemy poznać wyłącznie podczas bezpośredniej walki z
pozostałymi biegaczami.
Takim wydarzeniem sportowym był dla nas udział w
finałowych zawodach Akademii Zdrowia Santandera. Impreza odbyła się
w sobotę (23 września) w Parku Południowym. Cały cykl Akademii
Zdrowia Santandera zaplanowany został z myślą o pasjonatach nordic
walking. Można by rzec, że zawody biegowe są imprezą
towarzyszącą. Tradycyjnie Iwona wystartowała w nordic walking na
dystansie 5 km, natomiast ja i Asia pobiegliśmy na 10 km.
Pogoda tego dnia nie nastrajała do wyjścia z domu.
Pochmurno, padający od czasu do czasu delikatny deszczyk. Na zawody
idealna, dla uczestników imprez towarzyszących oraz kibiców
koszmar. Muszę przyznać, że po przybyciu do Parku Południowego
byliśmy pozytywnie zaskoczeni frekwencją. Zarówno młodsi jak i
starsi uczestnicy zawodów tłumnie przybyli do biura zawodów i na
miejsce startu. Sponsor tytularny zadbał o bogate pakiety startowe i
szereg prezentów dla wszystkich.
Iwona jako pierwsza wyruszyła na trasę. Do pokonania
miała 2 pętle o długości 2,5 km. Wielkość parku i specyfika
terenu sprawiły, że trasa obfitowała w kilkanaście ostrych
zakrętów, co w pewnej mierze stanowiło trudność w osiągnięciu
dobrych czasów. Iwona dzielnie walczyła, pragnęła osiągnąć jak
najlepszy wynik. Już na mecie stwierdziła, że najtrudniejszym
momentem było pokonanie pierwszych 500 m. Wąskie alejki parkowe w
połączeniu z kijkami zawodników stanowiły dużą trudność w
poruszaniu się uczestników. Dalej było już tylko lepiej.
Pokonanie 5 km zajęło jej 40 minut i 24 sek., dzięki czemu
uplasowała się na 89 pozycji (na 239 startujących).
W dalszej kolejności wystartowali uczestnicy biegu na
10 km. Zaraz po starcie rozpadał się rzęsisty deszcz. Ja na
szczęście posiadałem czapeczkę, dzięki czemu krople deszczu nie
zalewały mi oczu. Asia nie miała tyle szczęścia. Tuż po starcie
Asia zostawiła mnie za sobą. Ja szukałem wśród konkurentów
zająca. W pewnym momencie wypatrzyłem zawodniczkę, która co
chwilę kontrolowała swoje tempo biegowe na zegarku GPS. Zresztą
rywalizacja była ciekawa, ponieważ kilka razy zmienialiśmy się na
prowadzeniu. W połowie 2 okrążenia postanowiłem zaatakować. Nogi
może nie były zbyt szybkie, za to pewnie i mocno niosły mnie po
coraz bardziej wyślizganych alejkach. Trochę żałowałem, że na
dwóch kolejnych pętlach nie było przede mną żadnego zawodnika,
którego mógłbym gonić.
Asia pobiegła świetnie. Poprawiła swój zeszłoroczny
wynik i ostatecznie zajęła 2 miejsce wśród pań. Ja tym razem
uplasowałem się w 1/3 stawki wśród panów. Ważny dla nas był
fakt, że przez całe zawody kibicowała nam moja Mama. Nie straszny
był jej deszcz i chłód. Najlepszym prezentem dla Niej była
możliwość oklaskiwania Asi na drugim stopniu podium. O moich i
Iwony emocjach w takim momencie nie muszę wspominać.
Następnego dnia wybrałem się z Asią do Prusic.
Wzięliśmy udział w IX biegu w ramach cyklu Prusice Biegają.
Pobiegliśmy spokojnie, pokonując dystans 5 km w czasie 00:23:45.
Zaskoczeni byliśmy robotami drogowymi na ostatnim kilometrze. Dzięki
temu mieliśmy bieg płaski po asfalcie z elementami crossu.
A ja mogę powoli podsumować miesiąc wrzesień. Do
niedzieli włącznie przebiegłem 183 km, w tym tygodniu zamierzam
jeszcze nabiegać 25 km. Czy to wystarczy na maraton w Katowicach ?
Liczę, że tak. Tym bardziej, że pogoda zapowiada się dobrze. Ona
może być moim sprzymierzeńcem.
PS. A wy gdzie startowaliście w ten weekend? Czy pogoda wam dopisała?
Rafał
Komentarze
Prześlij komentarz