Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2017

WAKACYJNY RAPORT: ASIA NA OBOZIE BIEGOWYM W WIŚLE

Dziesięć dni obozu biegowego w Wiśle minęło bardzo szybko. Każdy nasz dzień zaczynaliśmy od śniadania, potem trening, obiad, znowu trening i kolacja. Wieczory mieliśmy przeznaczone dla siebie (wyjście do miasta, spacer wzdłuż Wisły, rozmowy czy ognisko/dyskoteka). W czasie porannych ćwiczeń wykonywałam najtrudniejsze jednostki treningowe, tzn. bieg ciągły (3x2 km i 2x3 km), szybkość (12x200 metrów) czy tempo (4x500 metrów i 8x400 metrów). Nie zabrakło dłuższych wybiegań wzdłuż brzegu Wisły lub po górskich trasach. Wisła wynagrodziła nam to pięknymi widokami. Trener zaaplikował też sporo zajęć doskonalących technikę biegu: na płotkach małych i dużych, drabince oraz wzmacniające (z piłką lekarską, stabilizacyjne, z gumą). Przy takiej ilości wysiłku ważna jest regeneracja. Oprócz używania rollera, chodziliśmy kąpać się w nucie Wisły. Dwa razy byliśmy na basenie oraz w saunie. Udaliśmy się także na wycieczkę górską na Trzy Kopce Wiślańskie. To była bardzo dobra decyzja, że pojechał

BEHIND THE SCENES, CZYLI SUKCES MA WIELE TWARZY

Triumf, zwycięstwo, nowa życiówka. Fajnie brzmi prawa? Ale każda z tych rzeczy ma drugą stronę medalu. Sportowcy wiedzą ile pracy kosztuje osiągnięcie sukcesu.  Po kilkunastu latach trenowania najpierw tańca, a teraz biegania doszłam do kilu wniosków. Uważam, że sportowców można podzielić na dwa rodzaje: mistrz i rzemieślnik. Mistrz to osoba z dużym potencjałem i umiejętnościami, nieoszlifowany diament. Takiego zawodnika należy dobrze poprowadzić, dobrać odpowiedni trening, a szybko wejdzie na mistrzowski poziom. Rzemieślnik natomiast to osoba, która również posiada predyspozycje, ale potrzebuje dużo więcej czasu i nakładu sił na osiągnięcie sukcesu. Dopiero ciężką pracą może stać się sportowcem "mistrzem". W obu przypadkach sukces wymaga poświęceń. My sportowcy nie raz rezygnujemy z przyjemności (np. wyjście ze znajomymi na miasto), bo czeka nas trening lub zawody. Na bieg często musimy wstawać wcześnie rano. Wymówką nie jest zła pogoda. Trenujemy w każdej porze rok

BIEGANIE NA ZACIĄGNIĘTYM RĘCZNYM

Miniony, wiosenno-letni sezon biegowy zaczął się dla mnie fantastycznie. Po dobrze przepracowanym obozie zimowym przyszła zwyżka formy (możecie o tym przeczytać tutaj → THROWBACK ). Będąc w mocnym treningu w każdym swoim starcie ustanawiałam życiówki. Czułam: po pierwsze, że noga zaczyna się "kręcić", po drugie, że stać mnie na jeszcze lepsze wyniki.  Pojęcie "bieganie na zaciągniętym ręcznym" pojawiło się w moim słowniku sportowym właśnie w połowie sezonu. Dla mnie oznacza to uczucie, kiedy podczas zawodów/ treningu nie daję z siebie 100%. Na mecie nie czułam zbytniego zmęczenia, nie przyspieszałam na ostatniej prostej  lub gdy mijała mnie rywalka, po  prostu nie podejmowałam walki. Brakowało mocy, motywacji i ... Drugie rozumienie tego pojęcia odnosi się do dalszej części sezonu, gdy tuż przed Akademickimi Mistrzostwami Polski dopadła mnie kontuzja. Zamiast nowych życiówek były dużo słabsze wyniki. Trening składał się głównie z wybiegań, mało ćwicz

PRZEKAZANIE PAŁECZKI - PASJA ŁĄCZY POKOLENIA

   Sport kochałam od zawsze. Już w szkole ulubioną lekcją był w-f. Uwielbiałam grać w koszykówkę, dobrze radziłam sobie w biegach na średnich dystansach. Nie miałam jednak nikogo w rodzinie kto wspierałby mnie w moich zainteresowaniach.  Musiały mi wystarczyć lekcje w-fu i SKS. Samotnie szukałam swojej sportowej drogi. Przez krótki czas trenowałam piłkę ręczną. Na studiach porzuciłam swoją przygodę ze sportem. Nadal jednak byłam wiernym kibicem sportowym, z dużym zainteresowaniem śledziłam różne relacje telewizyjne (niestety nie było wtedy Internetu). Oczywiście jako jedyna w rodzinie.    Skąd się wzięła ta miłość do sportu, tego nie wiem. Nikt wśród moich najbliższych nie podzielał mojej pasji, ani rodzice, ani starsi bracia. Może właśnie dlatego gdy założyłam już swoją rodzinę, chciałam się dzielić swoimi zainteresowaniami z najbliższymi. Razem z mężem i dziećmi zawsze aktywnie spędzaliśmy wolny czas. Na początku były to wycieczki górskie, jazda na rowerach czy gra w badmintona.

OKIEM KIBICA: MOTYWACJA - REWELACJA

Motywacja jest potrzebna każdemu przy wykonywaniu różnorodnych czynności. Szczególnie duże znaczenie ma ona w sporcie. Dla każdego zawodnika to droga do sukcesu. Nikt nie zmusi nikogo do niczego jeśli nie będzie tego sam chciał. Sportowiec często sam się motywuje, stawia sobie cele i dąży, aby je osiągnąć. Jednak bardzo ważna jest pomoc otoczenia, trenera, współtowarzyszy, rodziny. Kogoś, kto będzie z tą osobą w chwilach trudnych i radosnych. W Biegającej Rodzince to ja mam najmniejszy udział w zawodach. Pełnię jednak ważną rolę „motywatora” . Często wysłuchuję opowieści o treningach, kontuzjach, porażkach i sukcesach. Zachęcam do podejmowania prób, przezwyciężania trudności i nie poddawania się. Wierzę w sukces moich najbliższych Bez względu na zajęte miejsca Asi, Michała czy Rafała zawsze jestem z nich dumna, oni dla mnie są zwycięzcami. W czasie biegów  dopinguję i często wołam „Dasz radę”, „Dalej do przodu”, „Nie poddawaj się”, to tylko kilka moich motywujących okrzyków.

ASIA JAKO REPORTERKA! WYWIAD Z DAMIANEM KRÓLEWICZEM - CHÓD SPORTOWY

Asia już od dłuższego czasu pracuje jako dziennikarka sportowa w redakcji Sportowy Wrocław. W karcie Asia jako reporterka! Sportowy Wrocław  znajdziecie wszystkie projekty Asi. KLIKAJCIE I OGLĄDAJCIE 😉 ⇓⇓⇓  Damian Królewicz jest aktualnym Mistrzem Świata w chodzie na 5 kilometrów osób po transplantacji. Po operacji została mu blizna i pasja do sportu. Zapraszamy do poznania jego historii. https://sportowywroclaw.pl/bez-kategorii/chod-sportowy-damian-krolewicz-to-ze-jestem-i-uprawiam-sport-jest-moim-najwiekszym-sukcesem-wideo/

W POGONI ZA STRACONYM CZASEM

Dla niektórych aż, dla mnie tylko 2 miesiące pozostały do startu w SILESIA Marathon, który odbędzie się 01 października br. Do tej pory brałem udział w 5 maratonach, a mimo wszystko jest to jedyna impreza, przed którą zawsze czuję respekt. Dystans 42,195 km nie można przebiec tak sobie – bez odpowiedniego przygotowania, bez odpowiedniej ilości wybieganych kilometrów. Dlatego też postawiłem sobie ważne zobowiązanie – przebiegać co tydzień minimum 60 km. Będzie ciężko, ale w końcu od czego są rodzina i przyjaciele. Założenie zacząłem realizować w zeszłą sobotę. Na wieczorny trening zabrała mnie Asia. Plan przewidywał spokojny bieg na dystansie 5 km i wykonanie 8-10 podbiegów. Trochę przestraszyłem się takiej jednostki treningowej z dwóch powodów: po pierwsze szliśmy pobiegać o godz. 21:00 po drugie już następnego dnia miałem wziąć udział w kolejnym biegu w ramach cyklu PRUSICE BIEGAJĄ.    Na trasę wybraliśmy ścieżkę wzdłuż Obwodnicy Śródmiejskiej (w kierunku ul. Żmigrodzkiej)