Sport
kochałam od zawsze. Już w szkole ulubioną lekcją był w-f.
Uwielbiałam grać w koszykówkę, dobrze radziłam sobie w biegach
na średnich dystansach. Nie miałam jednak nikogo w rodzinie kto
wspierałby mnie w moich zainteresowaniach. Musiały mi
wystarczyć lekcje w-fu i SKS. Samotnie szukałam swojej sportowej
drogi. Przez krótki czas trenowałam piłkę ręczną. Na studiach
porzuciłam swoją przygodę ze sportem. Nadal jednak byłam wiernym
kibicem sportowym, z dużym zainteresowaniem śledziłam różne
relacje telewizyjne (niestety nie było wtedy Internetu). Oczywiście
jako jedyna w rodzinie.
Skąd
się wzięła ta miłość do sportu, tego nie wiem. Nikt wśród
moich najbliższych nie podzielał mojej pasji, ani rodzice, ani
starsi bracia. Może właśnie dlatego gdy założyłam już swoją
rodzinę, chciałam się dzielić swoimi zainteresowaniami z
najbliższymi. Razem z mężem i dziećmi zawsze aktywnie spędzaliśmy
wolny czas. Na początku były to wycieczki górskie, jazda na
rowerach czy gra w badmintona.
Nowy
sportowy rozdział w naszej rodzinie zapoczątkował najmłodszy. To
Michał jako siedmiolatek wystartował w biegu „Solidarności”.
Na te zawody pojechał z nauczycielką ze szkoły podstawowej. Nikt
się nie spodziewał, że tak dobrze mu pójdzie i wygra. Biegł na
dystansie 1 km i pokonał ponad 100 chłopców. Niestety nie byliśmy
świadkami pierwszego sukcesu Michała, ale do tej pory pamiętam jak
nam opowiadał, że biegnąc „palił gumy”. To dało nam sygnał,
że może syn ma talent. Od tej pory jeździł na szkolne zawody, a
także startował w innych wrocławskich biegach, które wyszukał
Rafał. Na jednym z takich biegów podszedł do nas trener z klubu
„MKS Parasol Wrocław”. Michał zaczął trenować pod okiem
specjalisty. Wkrótce do niego dołączyła też Asia. Zaczęliśmy
rodzinnie startować w różnych biegach. To stało się naszą
wspólną pasją.
Razem
lubimy kibicować polskim sportowcom. W czasie transmisji
telewizyjnej zawodów w naszym domu jest zawsze głośno.
Dopingujemy, komentujemy i wymieniamy się poglądami. Emocje często
sięgają zenitu.
Dalej
wspólnie piszemy naszą sportową historię. Bywa różnie, raz są
sukcesy, raz porażki. Czasami szukamy nowych, sportowych dróg.
Zawsze jednak się wspieramy, motywujemy i kibicujemy. Cieszę się,
że moje marzenie z dzieciństwa spełniło się, mam wokół siebie
osoby, które kocham i które kochają sport.
Iwona
Zgodnie
z przysłowiem "Czym skorupka za młodu nasiąknie..."
rodzice pasją do sportu "zarazili" mnie już gdy byłam
mała. Zapisali mnie do klubu tanecznego, a potem do biegowego. Skąd
taka zmiana? To już inna historia, kiedyś o niej napiszę ;) Odkąd
pamiętam rodzinnie jeździmy na zawody biegowe i nie tylko. Mecze
oraz najważniejsze mistrzostwa oglądamy w telewizji lub internecie.
Kibicujemy naszym zawodnikom i reprezentantom. Przeżywamy sukcesy i
porażki polskich drużyn. Mamy nawet biało-czerwone koszulki z
napisem "Polska". Często zapraszamy naszych bliskich i
znajomych na wspólne kibicowanie. Gdy ktoś z naszych członków
rodziny nie może oglądać zawodów na bieżąco relacjonujemy mu
rozgrywki w postaci smsów. Jak możecie się domyślić nasza
rodzina żyje sportem. Większość rozmów, a nawet zdjęć
związanych jest właśnie z wydarzeniami sportowymi. Jedno jest
pewne ja swoją pasją również dzielę się z innymi, a w
przyszłości przekażę ją moim dzieciom.
Asia
Jak
u was zagościł sport? Czy przekazujecie swoje pasje innym? :)
Komentarze
Prześlij komentarz