2 miesiące
treningów i wreszcie nadszedł czas sprawdzianu. Ku mojemu
zaskoczeniu wyjątkowo spokojnie podchodziłem do startu w
Katowicach. Zwykle przed wcześniejszymi startami w maratonach
odczuwałem stres i niepokój, tym razem było całkowicie odmiennie.
Ale po kolei.
Na zawody wybrałem
się ze starym druhem biegowym Krzyśkiem, z którym rozpoczynałem
swoją przygodę biegową. Tym razem to ja użyczyłem auta, a co za
tym idzie pełniłem rolę kierowcy. W podróż do Katowic wybraliśmy
się w sobotnie popołudnie, tuż przed godziną 15:00. Założenie
było proste – do biura zawodów mieliśmy dotrzeć najpóźniej o
godz. 17:00. Początek był obiecujący, przejazd obwodnicą S8 odbył
się szybko i sprawnie, pobranie biletu autostradowego na bramkach w
Karwianach podobnie i w tym momencie nasz plan legł w gruzach.
Mianowicie utknęliśmy w ogromnym karku od Karwian aż do zjazdu
Wrocław-Wschód. Dzięki temu ja i Krzysiek mieliśmy nieplanowaną
godzinę na rozmowy oraz wspomnienia. Na nasze szczęście dalsza
część podróży odbyła się już bez zbędnych przygód, z
dojazdem do Silesia City Center włącznie. Przypomnę, że w tym
ogromnym centrum handlowym zlokalizowane było biuro zawodów, a w
dniu zawodów obok tego kompleksu usytuowana była linia startu.
Po przyjeździe do
Silesia City Center (w skrócie SCC) dało się zauważyć pojedyncze
osoby z pakietami startowymi. Dzięki nim dowiedzieliśmy się, jak
najszybciej dotrzeć do biura zawodów. Po dotarciu na miejsce
okazało się, że biuro nie było oblegane przez tłum zawodników,
dzięki czemu mogliśmy odebrać pakiety startowe bez zbędnej
nerwówki i przepychanek. W pakiecie startowym znajdowały się m.
in.: koszulka techniczna, mały plecak sportowy, materiały
reklamowe, numer startowy, agrafki.
W trakcie wstępnych
uzgodnień z Krzyśkiem ustaliliśmy, że skorzystamy z bezpłatnego
noclegu przygotowanego przez organizatorów. Zwykle tego typu nocleg
znajduje się w halach sportowych lub szkolnych salach w-fu Jeszcze
dzień przed wyjazdem sprawdzaliśmy internet i nie mogliśmy znaleźć
jakichkolwiek informacji na temat noclegu. Po załatwieniu
wszystkich formalności związanych z odbiorem pakietów startowych
młodzi wolontariusze udzielili nam wszystkich niezbędnych
informacji i skierowali nas do najbliższego zespołu
szkolno-przedszkolnego.
Po przybyciu do
szkoły okazało się, że na nocleg zapisało się ok. 30 osób. Do
dyspozycji mieliśmy materace, przy czym dla nas pozostały tylko
twarde materace do judo. Ale i tak lepiej było wypoczywać na nich,
aniżeli na parkiecie. Gospodarze zapewnili nam przez cały czas
ciepłą wodę, miejsce do jedzenia oraz 2 czajniki elektryczne. Przy
tej ilości gości nie było żadnych problemów z dostępem do ww.
wygód. Po rozlokowaniu się, udaliśmy się wspólnie z jednym z
nowo poznanych zawodników do pobliskiej pizzerii na „pasta party”.
Oczekiwanie na posiłek przedłużało się, co na szczęście
przełożyło się na interesującą rozmowę. W międzyczasie
zdążyliśmy zgłodnieć, tak więc posiłek zjedliśmy ze smakiem.
Po powrocie do
szkoły nie pozostało nam nic innego jak powoli szykować się do
spania. W końcu o 22:00 wyłączono światło na sali i wszyscy
ułożyli się do snu. Spało mi się ciężko, kilkakrotnie budziłem
się. Tak minęła mi noc, a już o 06:00 mieliśmy pobudkę dla
wszystkich. Ku mojemu zaskoczeniu byłem w miarę wypoczęty i gotowy
do biegu. Ale o tym opowiem już w drugiej części relacji z
Katowic.
Rafał
PS. W ramach zapowiedzi drugiej części relacji wrzucam zdjęcie z nowo otwartego Stadionu Śląskiego.
Szczęśliwi po biegu :)
Autor zdjęcia: Marek z bloga drogadotokio.pl
Komentarze
Prześlij komentarz