Święta,
święta, tak wszyscy na nie czekają. My też bardzo na nie
czekaliśmy. Jednak w tym roku okazały się dla naszej rodziny
trochę trudne i niezbyt radosne. Przetrwaliśmy złe chwile i z
nadzieją patrzeliśmy w przyszłość. Taką odskocznią i poprawą
nastroju miał być Sylwestrowy Bieg w Jelczu-Laskowicach.
Ostatni
dzień roku przywitał nas pogodą, która wcale nie kojarzyła się
z zimą. Było ciepło i bezwietrznie. W sam raz, aby na sportowo
pożegnać stary rok. 31 grudnia
ruszyliśmy więc do Jelcza-Laskowic. Postanowiłam wziąć udział w
nordic walking na 5 km, Rafał miał biegać 10 km, a Asia 5 km. Na
miejscu spotkaliśmy wielu znajomych, odebraliśmy pakiety startowe i
rozpoczęliśmy rozgrzewkę. Asia przed biegiem była trochę
podenerwowana.
Przed 11.00
stanęliśmy razem z innymi zawodnikami na linii startu. Było około
tysiąca osób. Asia ustawiła się na początku, Rafał w środku,
a ja na końcu razem z innymi konkurentami z nordic walking. Godzina
11.00 – ruszyliśmy drobnymi krokami, by po przekroczeniu linii
startu zacząć właściwy chód. Postanowiłam dać z siebie
wszystko. Początek dobry, choć było kilka osób, które śmigały
tak z kijami, że wiedziałam, że je nie dogonię. Po pierwszym
kilometrze poczułam skurcz w łydkach (chyba odezwał się ostatni
trening), ale nie poddawałam się i starałam się utrzymać równe
tempo. Skupiłam się na osobie, która szła przede mną i starałam
się za nią maszerować. Czasami mijałam osoby, które startowały
w zawodach biegowych. Nie miały już sił i często szły.
Fot. Kreator wspomnień
Jeszcze nim
dotarłam do półmetku, po drugiej stronie trasy zaczęli pojawiać
się biegacze, którzy zmierzali już w stronę mety. W tłumie
zawodników wypatrywałam Asi i Rafała. Gdy tylko ich zobaczyłam to
krzyknęłam do nich. Postanowiłam nie odpuszczać i nie tracić
tempa. Jednak w okolicach półmetka wyprzedziły mnie 3 osoby z
kijkami. To był dla mnie sygnał, że trzeba wykrzesać nowe siły.
Wkrótce udało mi się minąć osobę, za którą szłam od linii
startu. Około 4 km usłyszałam za sobą mocne uderzenia kijków o
asfalt. Odwróciłam się i zobaczyłam starszego pana. Był
zadowolony, że mnie dogania. Powiedział, że idzie za mną od
początku. Stwierdziłam, że chyba muszę przyśpieszyć jeżeli
chcę jeszcze dogonić kolejną osobę. Zebrałam wszystkie siły i
ruszyłam do przodu. Dotarłam do mety zmęczona, ale szczęśliwa.
Otrzymałam medal. Pojawił się też starszy pan, który szedł za
mną. Uściskał mnie i podziękował za rywalizację.
Odszukałam
Asię i razem poczekałyśmy na Rafała. Sprawdziłyśmy wyniki i
tutaj spotkała nas wielka radość. Asia zajęła pierwsze miejsce w
kategorii open. Tak więc ostatni dzień roku okazał się
szczęśliwy. Sukces Asi dodał nam sił i sporej dawki pozytywnej
energii na Nowy Rok. Z nadziejami patrzymy w przyszłość.
Fot. gazeta.olawa.pl
Fot. gazeta.olawa.pl
Fot. Kreator Wspomnień
Mamy
nadzieję, że Nowy Rok będzie lepszy dla naszej rodziny pod
względem zdrowotnym i że nie zabraknie nam sukcesów sportowych.
Tego także życzę wszystkim czytelnikom bloga.
IWONA
Komentarze
Prześlij komentarz