Zaplanowane wakacje w Kanadzie z
założenia zakładały zwiedzanie, podziwianie, oglądanie i na sam koniec odrobinę
odpoczynku. Pozostał jeden szczegół, którego w żaden sposób nie chcielibyśmy
opuścić podczas zagranicznego wyjazdu – tj. udziału w zawodach biegowych.
Marzył mi się start w biało-czerwonej koszulce, z orzełkiem na piersi.
Przed podróżą przejrzałem kanadyjskie
strony internetowe w poszukiwaniu biegu na 5, 10 lub 21 km w Toronto i
okolicach. Okazało się, że lipiec nie obfituje w tego typu imprezy masowe. Moją
ostatnią nadzieją został Parkrun. Na początku tego roku okazało się, że
kanadyjski parkrun jest ubogi w lokalizacje – a dokładnie było ich 5. Do
każdej z nich odległości tak duże, że dojazd wręcz zniechęcał do udziału w sobotnich
zawodach. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że najbliższy parkrun jest po
amerykańskiej stronie granicy. Ale cóż z
tego, skoro my Polacy nie możemy wjechać do Stanów Zjednoczonych bez ważnej
wizy. Jednak parkrun w
Kanadzie zdobywa coraz większą rzeszę zwolenników, a co za tym idzie przybywają
kolejne lokalizacje. Na nasze szczęście jedna z nich została utworzona w
pobliżu Toronto na początku maja.
Wreszcie nadszedł czas wyjazdu do
Kanady. Po kilkugodzinnym locie szczęśliwie dotarliśmy w piątkowe popołudnie na
północno-amerykański kontynent. Jak w takich sytuacjach bywa przegadaliśmy z
moją koleżanką i jej bliskimi kilka godzin zapominając, że już następnego dnia
mamy zaplanowany start w Beach Strip Parkrun. Na nasze szczęście przed pójściem
spać sprawdziliśmy godzinę startu i tu zaskoczenie – 08:00. Mało brakowało, a
przyjechalibyśmy na linię startu spóźnieni o jedną godzinę. Kolejny raz
powtarza się stara zasada, że nie wolno ulegać rutynie. Warto czytać informacje
do samego końca.
Na miejsce dotarliśmy pół godziny przed
startem. Okazało się, że trasa została poprowadzona bulwarem wzdłuż brzegu Jeziora Ontario.
Widoki były niesamowite, jezioro tak wielkie, że miało się wrażenie jakbyśmy
byli nad Bałtykiem. Warunki pogodowe były świetne: słońce dopiero przebijało się
przez obłoki chmur, a od jeziora dało się czuć przyjemny chłód. Przywitaliśmy
się z koordynatorem biegu i przystąpiliśmy do rozgrzewki. Przypatrywaliśmy się
pozostałym biegaczom próbując ocenić ich możliwości.
Przed startem odbyła się
tradycyjna odprawa. Dowiedzieliśmy się, że w tym dniu oprócz naszej trójki
startują jeszcze zawodnicy z Wielkiej Brytanii i Republiki Południowej Afryki.
Wszyscy otrzymaliśmy brawa od miejscowych biegaczy.
Łącznie
uzbierało się nas 30 zawodników. Wreszcie
wyruszyliśmy krótko po ósmej rano. Michał wysunął się na czoło grupy wraz z
jedną z Kanadyjek. Za nimi biegła Asia, ja czaiłem się w 5-osobowej grupie czekając
na stosowną chwilę. Po drodze mijali nas pasjonaci rolek i rowerów oraz inni
biegacze. Trasa była oznaczona co kilometr. Już po pierwszym kilometrze straciłem dzieciaki z pola widzenia. Tak
dotarłem do półmetku mijając się z Michałem i Asią. Przy czym Młody był
skupiony na rywalizacji z konkurentką, widać było po jej ruchach, że jest
dobrze wytrenowana. Asia kontrolowała swój bieg, nawet wymieniliśmy między sobą
słowa zachęcające nas do dalszej walki. Zaraz po nawrocie postanowiłem szarpnąć.
Nasłuchiwałem reakcji moich przeciwników. Jeszcze przez ok. kilometr
utrzymywali się tuż za mną. Później było już tylko lepiej. Po minięciu
czwartego kilometra byłem pewien, że na metę dotrę na zaszczytnej 4 pozycji.
Tak też się stało.
Michał walczył do samego końca, ostatecznie bieg zakończył na drugiej pozycji. Ledwie 5 sekund za swoją przeciwniczką. No cóż, należy uczciwie przyznać, że była dobra. Zresztą osobiście podziękowała Michałowi za wspólny bieg. Asia i ja zameldowaliśmy się odpowiednio na 3 i 4 pozycji. Wszyscy byliśmy szczęśliwi i dumni z naszej postawy oraz pozycji na mecie. W końcu prawie cała trójka Adamskich znalazła się na trzech pierwszych miejscach. W pokonanym polu pozostawiliśmy prawie całą koalicję zawodników z Kanady, Wielkiej Brytanii i RPA. Chciałoby się zawsze odnosić takie sukcesy. Z biegu pozostaną nam wspomnienia i zdjęcia. Jednym słowem dobrze być częścią światowego Parkrun – tak prosto można poznawać nowe miejsca i ludzi.
Chwilę przed startem
Wyniki
Z koordynatorem :)
Super zdjęcia, ciekawa przygoda! Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuń