W
tym sezonie biegowym przyjąłem zasadę, że startuję w zawodach, w
których jeszcze nie brałem udziału. Z jednym wyjątkiem, tj.
warunek ten nie uwzględnia udziału w Biegu Solidarności
organizowanym jak co roku w drugą sobotę września.
Po
kolei – dzięki wakacjom miałem przyjemność zabawić się w
turystykę biegową. W lipcu będąc na wyjeździe w okolicach
Międzyrzecza wybrałem się z Iwoną i Asią do Gorzowa Wlkp., w
którym to mieście wystartowaliśmy w parkrunie.
Jak zawsze byliśmy mile przyjęci przez organizatorów park run,
jednakże jedno muszę uczciwie stwierdzić – wrocławska trasa
poprowadzona po nadodrzańskich wałach jest naprawdę urokliwa i to
o każdej porze roku. W Gorzowie Wlkp. Obowiązuje jedna zasada:
„zawsze w lewo”. Stąd moja rada dla zawodników-gości, biegnij
za miejscowym, atakuj na końcówce.
W
sierpniu wybrałem się z Iwoną do Ustronia Morskiego. Przed
wyjazdem zajrzałem na stronę www.maratonypolskie.pl
i wynalazłem 2 biegi: XXIX Ogólnopolski Bieg Solidarności w
Kołobrzegu i Nadmorski Bieg na 5 w Grzybowie.
Bieg
Solidarności w Kołobrzegu odbywał się na dystansie 10 km, do
pokonania było 5 okrążeń. Pogoda jak na sierpień była
umiarkowana, dzięki czemu łatwiej było znieść trudy biegu.
Niestety pierwsze 2 kilometry pobiegłem troszkę za mocno niż
zazwyczaj, dlatego na ostatnim okrążeniu zabrakło mocy. Byłem
lekko poirytowany faktem, że kilku zawodników (których wcześniej
wyprzedziłem) wzięło na mnie odwet i na finiszu byli lepsi ode
mnie. No cóż, czasami brakuje zimnej głowy, przy czym wynik
końcowy i tak był przyzwoity: 00:45:44.
Tydzień
później ja i Iwona mieliśmy szaloną sobotę. Do Ustronia
Morskiego wybraliśmy się bez samochodu, dlatego też byliśmy
skazani na komunikację zbiorową. W sobotni poranek wybraliśmy się
na parkrun do
Kołobrzegu. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że nie miałem przy
sobie kodu kreskowego. Na szczęście w Kołobrzegu akceptują takich
zawodników jak ja i wpisują wyniki zapominalskich. Trasa
poprowadzona jest alejkami Parku Miejskiego usytuowanego w samym
centrum miasta. Dzięki temu byliśmy podziwiani i oklaskiwani przez
turystów spacerujących miejskim deptakiem.
Po
południu wybraliśmy się do Grzybowa. Najpierw trzeba było
dojechać do Kołobrzegu, by tam następnie przesiąść się, żeby
dojechać do tej nadmorskiej miejscowości. Jak sama nazwa biegu
wskazuje, Nadmorski Bieg na 5 odbywa się na dystansie 5 kilometrów
i w całości poprowadzony po plaży. Liczba zawodników na starcie
przekroczyła magiczną liczbę 100. Start nastąpił krótko po
godzinie 16:00. Jak zawsze na początku było lekko ciasno, ponieważ
każdy chciał biec po utwardzonym piasku przez wodę morską. Należy
przyznać, że bieg po piasku nie należy do najłatwiejszych i
wymaga sporo wysiłku od biegacza. Ku mojemu zaskoczeniu Iwona
wytrzymała zawody i przybiegła na linię mety z czasem 00:29:45.
Zadowoleni z zawodów i z medalami na piersiach udaliśmy się w
drogę powrotną do Ustronia Morskiego. I to zadanie wymagało
wytrwałości z naszej strony, ponieważ do naszej kwatery dotarliśmy
krótko przed 22:00 – zmęczeni, ale szczęśliwi.
Wyjazd
nad morze miał jeden wspólny mianownik dla naszej dwójki –
wspólne, poranne bieganie po plaży. Udało nam się wypełnić ten
warunek w 100 %. Startowaliśmy krótko po 07:00 i codziennie
pokonywaliśmy od 7 do 8 kilometrów. Warunki do biegania były
idealne: szum morza, wspaniałe widoki, powoli wschodzące słońce
i niewielka ilość pieszych oraz zawodników nordic walking.
Biegaczy można byłoby policzyć na palcach jednej dłoni i to przez
tydzień naszego biegania. Ku naszemu zaskoczeniu więcej zawodników
było na odnowionej promenadzie nadmorskiej i tego faktu nie jestem w
stanie zrozumieć do dzisiaj. Jako biegacz-turysta wolałem biegać
po plaży aniżeli po betonowej kostce. Jak widać lepiej nie mierzyć
innych swoją miarą. W każdym bądź razie wyjazd nad morze był
bardzo intensywny i pełen sportowych atrakcji.
Na
koniec wspólnie z Iwoną wystartowaliśmy w 28 Biegu Solidarności
we Wrocławiu. I po raz kolejny okazało się, że wspólnie
poprawiliśmy swoje życiówki w tych zawodach: Iwona 00:29:43, ja
00:22:59. Przypominam, że trasa biegu wynosi 5,2 km. Jak zawsze
organizacja zawodów była idealna (w naszym odczuciu), na koniec
pozostaliśmy na imprezie tanecznej. Szkoda tylko, że nie udało się
zebrać znajomych biegaczy do wspólnej zabawy. Może w przyszłym
roku będzie lepiej – trzeba żyć nadzieją.
Przed biegiem
Po biegu z medalami
PS.
Tydzień przed Biegiem Solidarności we Wrocławiu udałem się z
Michałem na Półmaraton w Pile. Miała to być impreza docelowa dla
uczczenia 18-tki Michała. Do połowy trasy szło nam świetnie,
zgodnie z przyjętymi założeniami. Niestety później wyszły braki
treningowe u Michała i prawa kostka odmówiła posłuszeństwa. Nie
pozostało nam nic innego, jak tylko dotrzeć do mety. No cóż,
dystans półmaratonu wymaga jednak odpowiednich przygotowań –
trasa nie wybacza.
RAFAŁ :)
Komentarze
Prześlij komentarz