To już była
kolejna edycja „Biegu Solidarności”, w której brała udział
nasza rodzina. Zaczęło się to dziewięć lat temu, kiedy dzieci
uczyły się w najmłodszych klasach szkoły podstawowej i biegały
na dystansie 1 km. Tak od wielu lat jesteśmy wierni tym zawodom i co
roku bierzemy w nich udział tz. mój mąż i dzieci. Ja zawsze
wiernie im kibicuję, stoję na starcie i na mecie, robię zdjęcia.
Tak było jeszcze w zeszłym roku, ale w tej edycji biegu było
inaczej. Postanowiłam razem z moją rodziną stanąć na linii
startu.
To nie był mój
pierwszy bieg na dystansie 5 km, ale jak zawsze było to dla mnie
duże wyzwanie. Moja kondycja nie jest najgorsza, ale zdecydowanie
preferuję inne sporty niż bieganie. Rodzinka jest dobrze
wytrenowana i dzieci zamierzały walczyć o czołowe lokaty w swojej
kategorii, a Rafał obiecał mi, że pobiegnie ze mną i dostosuje
się do mojego tempa. Miał być moim osobistym pacemakerem.
Nastąpił
wystrzał i ruszyliśmy. Nastawienie miałam dobre i przede wszystkim
męża u boku. Pierwszy kilometr poszedł nieźle. Jednak potem
zaczęły się u mnie problemy z oddechem. Mimo narastającego
zmęczenia biegłam dalej, bo ciągle miałam wsparcie. Sił dodawał
mi też stanowczy głos męża: „dasz radę”, „uspokój
oddech”, „jeszcze trochę, to już połowa trasy”. Gdy
potrzebowałam podawał mi wodę i biegliśmy razem dalej. Niestety w
trakcie tego biegu trochę szłam, ale mimo dużego zmęczenia i
upału dotarłam na metę. Tam czekały już na nas dzieci, które
wspaniale nam kibicowały. Ja wykrzesałam jeszcze siły i jak
najszybciej wbiegłam na metę. Otrzymałam upragniony medal i
poczułam ulgę, że osiągnęłam cel. Czas był słaby. Jednak dla
mnie liczyło się pokonanie trasy i własnych słabości.
Był to wreszcie
prawdziwy bieg rodzinny. Wszyscy wzięli udział w zawodach. Asi
udało się stanąć na podium. Była druga w kategorii K16, a 9 w
generalce, czas jaki osiągnęła to 00.20.59. Michał także był
wysoko w swojej kategorii, zajął 5 miejsce w M16. Pewnie syn
uplasowałby się jeszcze wyżej, ale dzielnie wspierał siostrę.
Biegł dla Asi, był dla niej pacemakerem. Jestem z nich bardzo
dumna. Ja z mężem w spokoju i bez pośpiechu ukończyłam bieg.
Bardzo mu dziękuję, że przez cały czas był ze mną i mnie
wspierał. To dzięki niemu udało mi się dotrzeć na metę.
Brawo dla naszej rodzinki. Mam nadzieję, że to nie był nas wspólny ostatni bieg.
Brawo dla naszej rodzinki. Mam nadzieję, że to nie był nas wspólny ostatni bieg.
Iwona
Komentarze
Prześlij komentarz